wtorek, 16 maja 2017

We might be dead by tomorrow

Kilka lat temu była kampania „kochasz powiedz STOP wariatom drogowym”. Zaintrygowała mnie piosenka, która robiła bardzo fajny nastrój całości. Znalazłam ją. „We might be dead by tomorrow”
Generalnie temat kruchości życia bardzo często do mnie wraca. Chciałabym żyć długo, tak długo jak będę kumała co się wokół mnie dzieje. Ale oprócz długo chciałabym też mieć poczucie, że sensownie, że nie marnuję czasu, który przede mną. Bo czas to jedyna rzecz, której nigdy nie odzyskany.
Kiedy myślę o własnej przeszłości i o tym co pamiętam, zarówno tym dobrym i tym złym, to nie ma tam właściwie przedmiotów. Są przeżycia. Smaki… Zapachy… Dźwięki… Obrazy… Dotyk…  Wszystko, co zmysłowe, czego nie można utrwalić. I jeszcze to, co ktoś dla mnie zrobił, bo chciał, bezinteresownie, z szeroko pojętej miłości… Poświęcił swój czas, żeby sprawić mi radość. Czas. Najcenniejsze co możemy podarować drugiej osobie.
I dlatego jest mi teraz samej źle. Nie lubię rozstawać się na tak długo. To już dwa tygodnie jak mąż wyjechał. Choć radzę sobie całkiem nieźle z codziennością, to weekendy bywają trudne. Niby atrakcji nie brakuje, możliwości są. Ale samej nie mam ochoty, wszystko robi się takie nijakie. Jest tyle godzin do wypełnienia. A tego straconego czasu osobno nikt nam nie odda.


I don't want to judge
What's in your heart
But if you're not ready for love
How can you be ready for life?
How can you be ready for life?

So let's love fully
And let's love loud
Let's love now
'Cause soon enough we'll die  

                                      Soko

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz