wtorek, 26 sierpnia 2014

Przed drogą

Od ostatniego wpisu minęły ponad dwa miesiące. Wyprawa nie doszła do skutku, choć ja ciągle mam nadzieję że nie wszystko jeszcze stracone.Codzienne obowiązki, organizacja życie rodzinnego i ograniczeni finansowe nie pozwalają mi wyruszyć na spotkanie ze sobą. Ale to co najistotniejsze - potrzeba drogi - została obudzona i teraz będzie warunkować moje inne wybory.
Spędziłam dwa dni układając zdjęcia z wyjazdów 2006-2008 w albumach, głównie wizyty u rodziny na Ukrainie, przypominam sobie smaki, zapachy, a przede wszystkim spotkania. Wyzwala to we mnie moją dawną niezależność, moje samostanowienie o celu i przebiegu podróży, moją wolność.
Coraz silniejsza jest tęsknota za ludźmi, którzy stali się bliscy, ważni...



piątek, 13 czerwca 2014

Okruchy wspomnień i podróż

Małe kłopoty zdrowotne spowodowały, że moja mama musiała zająć się wnukiem, a jak musiałam poddać się operacji. Teraz jestem u mamy i czekam na męża, który przyjedzie po mnie w weekend i zabierze nas do domu. Czas, w którym nie bardzo mogłam się wysilać i przemęczać postanowiłam spędzić szperając w moich starych szafkach i szufladach. To co tam znalazłam przerosło moje oczekiwania. Drobiazgi od dawnych przyjaciół, pamiątki z różnych wypraw (studenckich i licealnych), a także cała masa zdjęć i negatywów.
Zdjęcia przypomniały mi ludzi i miejsca, a przede wszystkim dawną mnie. Niesamowite jak mała kartka papieru ze swoją twarzą sprzed kilku, kilkunastu lat, czy też twarze ludzi, którzy byli kiedyś bliscy i ważni potrafią poruszyć. Przez moją głowę przetoczyła się masa wspomnień, które przypomniały mi co wtedy było dla mnie ważne, jak żyłam, o czym marzyłam...
Zaczynam myśleć o tym, by faktycznie wyruszyć w podróż, odnaleźć tą odwagę i niezależność, którą wtedy miałam, tylko czy się odważę...

Dziś nie będzie myśli z notesu, ponieważ notes został w Gdyni, ale będzie inspiracja dla mnie samej

Wyrusz w podróż i odnajdź tą siebie, którą najbardziej lubiłaś

wtorek, 28 stycznia 2014

Jak poskromić Paskudka, który sprawia kłopoty

W moim życiu powtarzają się dosyć podobne w swoim charakterze sytuacje. Mam perfekcyjną umiejętność do zrażania do siebie ludzi, cięty język, ostra riposta, reakcja ponad potrzebę sytuacji. Niestety nauka na błędach straconych fajnych znajomości na niewiele się zdała, kiedy pojawiały się emocje. Jednak kolejne kłopoty jakie na siebie sprowadzam, zaczynają mi co raz bardziej doskwierać i czas najwyższy, aby poskromić tego Paskudka.
Ale jak to zrobić?
Kilka lat temu, udało mi się poskromić Pokrakę, która zmuszała mnie do pochłaniania zbyt duży ilości jedzenia. Pokraka owa została wyhodowana w moim burzliwym dzieciństwie poprzez permanentne dokarmianie mnie traktowane jako objaw miłości i poprawę nastroju w trudnych momentach. Efekt tego był taki, że wyrobił mi się nawyk zajadania emocji, "jest wesoło -impuls: jeść"; "są kłopoty - impuls: więcej jeść". Dużo czasu minęło zanim dotarło do mnie skąd te kompulsywne kłopoty żywieniowe. Ale odkrycie iście kopernikowskie wywaliło mój świat żywieniowy do góry nogami i było początkiem pracy nad wędrówkami do lodówki. Teraz (po 7 latach) kiedy jem coś słodkiego na doła, robię to całkowicie świadomie i z przyjemnością
Z Paskudkiem jest podobne, został wyhodowany w dzieciństwie, jednak problemem jest bardziej złożony. Nigdy nie chciałam być taka jak moja mama, ale chcieć sobie mogłam. Im jestem starsza tym bardziej robię się do niej podobna, tak jak ona (o zgrozo!) do swojej matki. Obserwowanie jak rodzice reagują w różnych sytuacjach, co mówią i robią, odciska pierwowzór w mapie naszych zachowań. Kiedy nasi rodzice są impulsywnymi nerwusami, którzy podnoszą głos i ciskają przedmiotami, trudno być oazą spokoju. Ich zachowania wobec mnie nie były przyjemne, tym bardziej wiem, że moje Paskudztwa też są okropne. Lata mijają, z wieloma pozostałościami po trudach dzieciństwa udało mi się uporać, więc Paskudka też pokonam. Jednak poskromienie porywów emocjonalnych jest upiornie trudne, jak zachować spokój w tarciach międzyludzkich?
Nowe wyzwanie na kolejny rozdział życia...

W domu rodzinnym zostawiamy pole minowe 
po naszym dzieciństwie, 
nie wolno więcej do niego wracać.