środa, 17 listopada 2010

Ciasto ze śliwkami


Nigdy nie lubiłam gotować, moja rola w kuchni ograniczała się do odgrzewania i podgrzewania, gotowania ziemniaków i czasem robienia jajecznicy. Ale tak się poukładało, że mam rodzinę i trzeba ją jakoś karmić. Od ponad roku GOTUJĘ i PIEKĘ. Na szczęście nikogo nie podtrułam, kilka efektów mojej pracy wylądowało w kibelku, bywały chwile zwątpienia i kryzysy. Ale nadeszła zmiana. Zaczynam widzieć postępy, sałatki przestały przypominać breję, zupy nabrały wyrazistego smaku,a ciasta po prostu znikają. Cały proces gotowania zaczyna sprawiać mi przyjemność. Nie żeby było jakoś cudownie, ale nie ma już tragedii. Żeby uniknąć chaosu kuchenno-zakupowego, co mnie bardzo męczyło, zaczęłam układać kilkudniowy jadłospis i listę zakupów. Dzięki temu wiem kiedy co muszę przygotować, a kiedy mam czas dla siebie i rodziny. Poza tym dotarło do mnie ostatnio, że jak szkrabik pójdzie do przedszkola, a ja do pracy, to nie będę mieć już tak dużo czasu na zabawy kulinarne. Chciałabym wypróbować jak najwięcej przepisów przez ten okres, bo ten same potrawy szybko mnie nudzą. Ale jak mawia żywieniowy guru
Dla mnie skończy się świat 
kiedy skończy się jedzenie
Garfield. 

poniedziałek, 15 listopada 2010

Szary puch

Seria ostatnich zdarzeń spowodowała, że zaczęłam się zastanawiać nad tym w jakim ja świecie żyję??? A dokładniej jacy ludzie go tworzą.
Zaczęło się od sprzedaży naszego starego wysłużonego auta. Pan obszedł je dookoła, zapytał swoją kobietę czy się jej podoba i już. Nie zajrzał pod maskę, do bagażnika ani nawet nie chciał się przejechać. Na koniec podpisał umowę (nie czytając jej), zapłacił i pojechał. W życiu nie widziałam tak bezmyślnego zakupu, ba nie uwierzyłabym gdybym nie zobaczyła. Przyzwyczajona jestem, że jak się kupuje auto to się bierze ze sobą kogoś kto się zna i zagląda w każdy możliwy otwór. Długo mogłabym się nad tym jeszcze rozwodzić, ale powiem krótko szczyt ignorancji.
Druga historia jest zarówno zabawna jak i absurdalna. Niedawno nabytym autem pojechałam na basen. Basen leży na jednym z terenów należących do zakładu pracy męża i mogą na niego chodzić pracownicy i rodziny za okazaniem przepustek. Samochód też ma swoją przepustkę, więc można wjechać na teren, zostawić auto bezpiecznie i mieć blisko do wejścia:) Na bramie pani z ochrony spojrzała na przepustkę auta i stwierdziła, że nie mogę na nią wjechać, ona musi sprawdzić. Poszła do swojej budki. Ja byłam przekonana, że mogę wjechać, bo mąż wjeżdża, ja też już raz wjechałam bez problemów. Ale akcja toczy się dalej. Pani wraca i mówi, że ta przepustka jest na wejście, a nie na wjazd. Zdębiałam i zbaraniałam. No i mówię pani, że ta przepustka jest na auto, a auta przecież nie chodzą. Pani milczy z miną "o ja biedna co mam zrobić". A ja mówię dalej, że mąż wszędzie wjeżdża, ja już tu byłam i mnie wpuścili. Pani swoje, że przepustka na wejście nie na wjazd. No to ja ze spokojem próbuję znaleźć w tym logikę, że przepustki są imienne dla ludzie, a pojazdy mają wpisaną markę i rejestrację, i wyjście dla ludzi będzie wjazdem dla auta, ale pani chyba nie bardzo kuma co do niej mówię. Sytuacja jest naprawdę absurdalna, więc uciekam się do absurdu i mówię, pojadę powoli, a pani sobie wyobrazi, że auto idzie a nie jedzie. Pani skapitulowała i podniosła szlaban. A jeszcze stwierdziła, że przepustka nie jest przedłużona, no to ja jej mówię, że jak ma być przedłużona jak jest nowa (data wydania wielkimi literami na górze).
Kolejna historia miała miejsce jakiś czas temu. Pewnej pani zepsuło się auto, a że była na lewym pasie (z dwóch możliwych) to zatrzymała się maksymalnie z lewej strony, blokują ten pas, bo lewe pasy pobocza nie mają. Nie byłoby to jeszcze tak głupie, ale było już ciemno. Pani stała za autem, miała kamizelkę, ale chyba na lewą stronę, bo jakoś mało odblaskową. Nie włączyła świateł awaryjnych, ok może auto zdechło na amen łącznie ze światłami, ale powinna wystawić trójkąt, przecież ma obowiązek go mieć. Dodam jeszcze, że na tej drodze jest ograniczenie do 70, więc powinna parę kroków z tym trójkątem zrobić. Ominęliśmy ja dzięki temu, że w większej odległości przed nami jechało auto, które zwolniło i zaczęło zmieniać pas ruchu, więc mu też zwolniliśmy i udało się bezpiecznie ją ominąć. Inny kierowca już nie zdążył wyhamować i skończyło się bum.
Takich historii jest mnóstwo, wystarczy włączyć program informacyjny albo rozejrzeć się po autobusie, sklepie albo osiedlu.
Mąż jednej z moich przyjaciółek mawia "nie spodziewaj się po ludziach inteligencji". Trochę to smutne, ale jakoś często prawdziwe.

Oni zamiast Mózgów mają tylko
szary puch, który przez pomyłkę
został wdmuchnięty w ich głowy.
Oni po prostu nie myślą.

Kłapouchy