środa, 11 lutego 2015

Na emocjonalnej huśtawce

Wczorajszy dzień był pełen niespodzianek. Dobrych i złych. Spróbuję je ułożyć chronologicznie, bo inaczej nie umiem tego uporządkować. Najpierw dowiedziałam się, że moja mama idzie do nowej pracy, pierwszy dzień to zawsze duże emocje. Mąż realizuje projekt samochodowy, który momentami go przerasta, a w związku z tym przerasta mnie ciągła jego nieobecność. Przedwczoraj był dzień kryzysu zarówno u mnie, jak i w garażu. Więc na pomoc został wezwany mój ulubiony kolega mojego męża, który wczoraj ratował sytuację garażową, aby dziś mąż mógł ratować sytuację domową - wiem, okropny zamęt. Ja, żeby nie oszaleć z frustracji i złości, wróciłam do gitary i tak odcinam się od samotności. I właśnie z gitarą w ręce zastał mnie listonosz. Przytargał wielkie zielone pudło, na którym z daleka widziałam pismo mojej przyjaciółki, która ostatnio się trochę pogubiła i nie miała czasu na kontakt ze mną. Bardzo mnie zaskoczyła, bo już traciłam nadzieję, aby bark mi jej. W środku prezenty dla synka i list, 3 strony A4 jej charakterystycznych bazgrołów, im dalej tym trudniej. Natłok informacji raczej smutnych, ale i radość że się odezwał mocno zachwiały moją nadwątloną równowagą. Potem zadzwoniła mama, że praca okazałą się "gówniania", była wściekła i rozżalona. Właściwie pozostało mi tylko słuchanie, bo nic mądrego nie przychodziło mi do głowy. Ale dawka emocji potężna. Dziś był ciąg dalszy, ale nie chcę tego komentować, bo spraw które są dla mnie oczywiste są nie do pojęcia dla mojej mamy. Po prostu tylko słucham.
Wreszcie wrócił mąż, kolega okazał się pomocy - uff, koniec bliski. Dlaczego to takie ważne? Ponieważ mój ulubiony kolega mojego męża, był pierwszą osobą z którą złapałam fajny kontakt (w 3mieście) i z którą dobrze się rozumiem.Widzimy się rzadko, raczej przy okazjach samochodowych kłopotów, a szkoda.
Koty rozrabiają bardziej niż zwykle. Ale z drugiej strony czarne, ciepłe futerko na kolanach miło mi teraz mruczy.
Huśtawka emocjonalna, albo pójdę na odludzie przewietrzyć głowę, albo do kina w inny świat.
A jutro tłusty czwartek, kolejny temat do emocjonalnych wspominków...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz