czwartek, 5 lutego 2015

"Chce tak jak chce", czyli czas na zachwyt.

Postanowiłam, że w tym roku będę bardziej uważna, mniej zapracowana i zorganizowana, odpuszczę sobie i rodzinie presję na czas i powinności. A zaczęło się od bardzo zorganizowanego sylwestra u znajomego. Towarzystwo częściowo znajome, wiek przeróżny, mieszkanie duże, wszystko na fajną imprezę w sam raz. Ale nie wyszło, ponieważ gospodarz  wszystko dokładnie poukładał, tu jemy, tu dzieci się bawią, tu mamy muzykę, teraz pijemy wino, zrobiło się "pod dyktando". Krótko po północy mocniej niż lekko wkurzeni, wyszliśmy do domu. Dotarło do mnie, że nie chcę więcej spędzać czasu w sposób, który mi nie pasuje tylko dlatego, że ktoś uważa że wie lepiej ode mnie co jest dla mnie najlepsze. Nawet mój pięcioletni synek podczas zabawy czy ubierania jak nie pasują jemu moje sugestie mówi " chce tak jak chce". Dało mi to do myślenia, bo zaczęłam się trochę zatracać w codziennej rutynie obowiązków potrzebnych i przejętych od innych. Np. niedzielny obiad, przecież świat się nie zawali jeśli będzie to zupa pomidorowa, a nie dwudaniowy obiad z deserem. Porządki w sobotę - nie lubię, wolę w poniedziałek, po weekendzie dom wygląda jak po tornado, w końcu to czas odpoczynku. 
Kolejnym krokiem jest nie robienie czegoś wbrew sobie. Stawiam, a właściwie ślizgam pierwsze kroki na łyżwach, czasem lepiej, czasem pokracznie, ale chcę mieć z tego radochę, robię to dla samego faktu robienia i o zgrozo nie chcę się uczyć nowych rzeczy. Wystarczy mi jazda w przód, zakręcanie i zatrzymywanie się. Ale mój sylwestrowy znajomy nie odpuszcza "spróbuj zrobić jaskółkę" - nie chcę, "może pojedziesz do tyłu" - nie chcę, trudno zrozumieć komuś, kto całe życie traktuje jak lekcje do odrobienia, że zabawa na luzie mi wystarcza. Na lodowisko największą frajdę sprawia mi obserwowanie chłopaków jak szaleją i gonią się - bo dobrze się przy tym bawią, starszego pana, który jeździ lekko i z gracją ze spokojnym uśmiechem, pań które ciągle gadają jakby siedziały przy kawie, a nie kręciły kolejnych kółek na tafli. Jeśli nauczę się czegoś nowego to od nich, obserwując ukradkiem, trochę mimochodem i niechcący.
Następna duża zmiana to wagary. Wyszły trochę z przypadku, bo pojechałam do pracy i okazało się, że nie ma internetu. Zamiast o 14 wyszłam o 10. Normalnie pojechałabym do domu zrobiła porządki, zakupy i pranie, ale nie wsiadłam do autobusu do domu. Była pięknie i pojechałam do Sopotu. Prawie pusty Monciak, słońce, lekki mróz i pan z saksofonem. Grał coś jakby kolędy, ale robił takie wariacje, że było magicznie. Byłam świeżo po przeczytaniu "Świata według Boba". Moje spojrzenie na ulicznych grajków zmieniło się, choć znałam ten świat. Bez chwili wahania wrzuciłam mu kasę i chodziłam oglądając kamienice przy boskim akompaniamencie. Nikomu nie powiedziałam o tej wyprawie, ale to wspomnienie jest we mnie nadal żywe Przypomniałam sobie, że przecież z takich chwil składają się moje najważniejsze wspomnienia, z chwil zachwytu i wzruszenia. 
CDN...

"Kolory są widzialnym zapachem rzeczy..." 
M. Gretkowska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz