środa, 30 marca 2016

Pytania, pytania, pytania



Kim jestem? Czego chcę? Co jest sensem mojego życia? Jaki mam cel? Co chcę robić dalej ze swoim życiem? Itd...
Pytanie męczą mnie, prześladują, a odpowiedzi, które przychodzą do głowy wydają się banalne, płytkie. Ciągle szukam.
Błądzę, gubię się, wstaję rano i nie wiem co dalej. 
Nie potrafię uporać się z tym, że nie mam pracy. Na ten moment, jest to moja świadoma decyzja, mąż zapewnia rodzinie finanse, a ja ogarnia resztę - taki tradycyjny podział. Tak było od początku, z dwoma przerwami na moje dwie prace. Wtedy podział był bardziej równy, choć to ja bardziej angażowałam się w dom i dziecko. Dziś jest tak jak na początku, choć wiele się zmieniło. Dziecko jest szkolne (7 lat - dużo mówi, dużo pyta, dużo chce), mieszkanie wreszcie własne (nie wynajmowane), zaprzyjaźnieni sąsiedzi, miasto i okolica poznana. 
Niby wszystko gra, ale czegoś brak. 
Praca? Ta najlepsza?
Najlepiej się czułam szkoląc ludzi, wychodząc przed niech, ucząc, wymieniając myśli. Z jednej strony bardzo męczące, a z drugiej inspirujące. Samorealizacja, wypełniony czas.
No właśnie. Czas.
Mam go w nadmiarze i poczucie, że przecieka mi przez palce. Nie umiem się ogarnąć, zorganizować. Żadnego planu, presji, obowiązku. Tylko takie podstawowe, domowe, do ogarnięcia w krótkim czasie. A potem co? Co ja właściwie robię całymi dniami? 
Na pewno nie ratuje świata, nie zmieniam nic, nie zostawiam po sobie śladu. 
Nie planuje, nie gromadzę, nie rozwijam się.
Ale czuje presję z zewnątrz, że powinnam, że muszę gdzieś gnać, 
Po co? Nie wiem.
Ciągłe pytania.
Nie chcę się nad sobą użalać, ale potrzebuje zmiany. 
Mam mętlik w głowie, myślę o kobietach, które nie pracują, bo dom, dzieci, bo nie chcą, nie mogą. Jak je oceniam? Zazdroszczę im, że nie mają poczucia winy. Ale czy są szczęśliwe?
O co mi chodzi?
Może problemem jest moje postawa - "jestem do dyspozycji" męża i syna - ich tryb życia ustawia moje - ja się dostosowuję do nich. 
Nie wiem, nie wiem, nie wiem.
Czuję, że dzieje się coś ważnego, coś we mnie próbuje dojść do głosu. A ja wreszcie chcę, aby mój wewnętrzny głos, głos najważniejszych pragnień przemówił. Ale aby tak się stało potrzebny jest czas i cisza. A to jedyne co mam.
Co o sobie usłyszę?



"Nasze życie jest labiryntem - polega na szukaniu, a nie na znajdowaniu. Na stawianiu pytań, a nie na znajdowaniu odpowiedzi. A po śmierci pewnie będziemy przechodzić kolejne labirynty. W labiryncie możesz ciągle pokonywać granice, iść dalej i dalej... Chyba to dobrze? To już jest jakiś rodzaj happy endu..."
(D. Terakowska) 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz