środa, 16 sierpnia 2017

Trzecie życie, czyli gorzka lekcja

Odkąd pamiętam moja mama i babcia przejmowały się i zmartwiały na zapas i za innych. Większość obaw się nie sprawdzała, ale co się nadenerwowały to ich. Ile było zawsze gdybania, a co będzie jak to, a co zrobisz jak tamto itd. Z takim patrzeniem na przyszłość udało mi się w miarę uporać. Nie rozważam jak rozwiązać jakiś problem dopóki go nie ma, bo to zwyczajnie strata czasu. 
Ale druga sprawa, czyli przejmowanie się cudzymi problemami jakoś bardziej weszło mi w krew i mocno wpływało na życie. Jakoś tak miałam, że czułam się odpowiedzialna wobec tego, co usłyszałam i wydawało mi się, że powinnam koniecznie jakoś pomóc. Tylko czy to było koniecznie? Dla mnie chyba tak. Bo ja chciałam się czuć potrzebna, co miało powodować, że będę dla kogoś ważna, taki sposób budowania sympatii. Teraz wiem, że to błąd. Bo potrzebna to ja jestem mężowi, synowi i dwóm kotom. A reszta świata niech mnie po prostu lubi albo nie. Mogę posłuchać czyichś zwierzeń czy zwykłego marudzenia, ale na dystans. Nie mogę przeżywać cudzego życia, bo mam swoje. 




"Podobno każdy człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumie, że ma tylko jedno. A ja myślę, że jest jeszcze trzecie. Najpiękniejsze. Zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że większość spraw na świecie to nie twój problem. Że nie wszystkie problemy tego świata dotyczą ciebie. Więcej. Że jest bardzo dużo problemów, które pozornie dotyczą ciebie, ale spokojnie możesz mieć je w dupie."
                                                                             (S. Kubryńska)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz